Nikt nie spojrzał na nasze paszporty, nikt nie zapytał o cel podróży. Meksykański celnik rzucił okiem tylko na zawartość bagażnika. Amerykańscy nawet nas nie zatrzymywali. I już jesteśmy po drugiej stronie mocy. Po 16-u latach znowu w Meksyku.
Wtedy z plecakami i z Wojtkiem u boku, backpackers’owo tour de Mexico w autobusach, pociągach i jeepach. Teraz z dziećmi, stacjonarnie, choć znów gdzieś nad Baja California przy talerzu z burrito.
Puerto Penasco nad Zatoką Kalifornijską. Hotel Playa Bonita. Siedem nocy. Piękna plaża, basen i jacuzzi. Z dwóch ostatnich nie skorzystaliśmy ani razu. No to zakładamy czapki, ciepłe polary i vamos ala playa :).
Nie jest to szczyt sezonu, dzięki temu nie ma tłumów. Obok hotelu jest park RV. Możemy tylko popatrzeć z pewnym sentymentem… Dalej na południe już nie jedziemy.
Przekroczenie granicy z Meksyku do USA nie było o dziwo wiele dłuższe niż w drugą stronę. Za to już po jej przejechaniu czekało nas jeszcze kilka kontroli przez patrole przygraniczne. Dojeżdżamy do Ajo, nocleg. Dalej Yuma, skąd ruszamy przez góry do San Diego.