Do Colorado jedziemy trochę bez planu, ale czy my gdziekolwiek mamy właściwie gotowy plan… Jest to dosyć górzysty stan, więc o tej porze roku nie ma sensu gonić za wysoko. Do Denver i Colorado Springs musielibyśmy się przebijać przez góry, dlatego skupimy się na wschodniej części.

Po Colorado National Monument, o który właściwie się otarlismy, bo padało skierowaliśmy się do dość mało popularnego Parku Narodowego Black Canion. Po drodze nocleg na kempingu RV w Grand Junction, gdzie jest tzw. Electric hook-up. To jest potrzebne by doładować akumulator przyczepy. Już pięć dni nocujemy bez podłączenia.

Czarny Kanion ma w najgłębszym miejscu 2700 stóp wysokości (822m), co czyni go ponoć głębszym od Wielkiego Kanionu Colorado. Sprawdzimy. Gdyby to był pierwszy park na naszej drodze pewnie szczena by mi opadła na samo jego dno,  ale i tak musiałem ją mocno trzymać z wrażenia, gdy stanąłem na krawędzi.

Muszę to zdjęcie poniżej wrzucić, widzieliście tego gościa? Tak, tego w białych skarpetkach, hahaha, co za wio… Ale ta pani i te dzieciaki całkiem fajne :).

W Visitors Center oczywiście jak zawsze dostępne mapy, opis tras, atrakcji, miejsc z dojazdem na wózku inwalidzkim, nawet jest sala kinowa, w której można obejrzeć film o danym miejscu i jego historii, geografii, etc.. Podróżowanie w Stanach jest po prostu proste. Weronikę natomiast zainteresowała szafka z szufladami pod wypchanym świstakiem i puchaczem z czaszkami i innymi, gumowymi akcesoriami zwierząt, które można tu spotkać.

Weronika:

– „mamo, to naprawdę są kupy? Prawdziwe? a mogę dotknąć?”