Miasto Grzechu. Las Vegas to miejsce na pustyni Mojave, które rozkwitło z dwóch powodów. Pierwszy to Zapora Hoovera, która dała wodę i miejsca pracy. Drugi to legalizacja hazardu w 1931r. W przeciwieństwie do niewiele mniejszej tamy w Glen Canyon, którą widzieliśmy kilka dni wcześniej, na Zaporze Hoovera żniwa turystyczne przybierają na wadze, takiej solidnej, amerykańskiej. Mnóstwo aut, muzeum, wycieczki, parkingi ( w większości płatne), nawet kontrola pojazdów przed bramkami.
Ale to dzięki tej inwestycji, która w latach trzydziestych XXw. zatrzymała wody rzeki Colorado oraz wielu przybyłych za pracą migrantów, Las Vegas czyli Zielone Łąki rozpoczęły marsz po dobrobyt i sławę.
Tak wygląda Jezioro Mead, sztuczny zbiornik wodny, który podobnie jak Lake Powell powstał po zbudowaniu zapory.
Miasto liczy ok. 500 tys. Mieszkańców. Jest ciepło, 300 dni za słońcem w ciągu roku, extra. Oczywiście królują tu hotele i kasyna. Spędzimy tu cztery noce w Road Runner RV Park, oprócz urodzin Weroniki, relaksu i zwiedzania poczekamy na przesyłkę UPS z tytułem do przyczepy i samochodu oraz tablicę rejestracyjna do naszej „Koniczyny”. Tablice tymczasowe przyczepy bowiem ważne są tylko do końca października.
Nowy Jork, Paryż, Egipt, Wenecja… Wszystko w jednym mieście.
Fontanny nie robiły nigdy na mnie szczególnego wrażenia. Natomiast to, co zobaczyłem przed hotelem Bellagio w połączeniu z muzyką Time to say Goodbye płynącą z głośników rozmieszczonych wokół fontanny muszę przyznać, że było niesamowite.
What happens in Vegas stays in Vegas ;).
Szybkie śluby, również z tego słynie Las Vegas. Uzyskanie pozwolenia w urzędzie to koszt rzędu 60 dolarów, potem szybka ceremonia w kapliczce za stówkę, jak chcesz Elvisa, który zagra jeden utwór to extra 40 i za dwieście dolków masz temat z głowy. Już na całe życie ;). Papiery ponoć ważne są w Polsce.
Są też śluby drive thru. Nawet nie musisz wysiadać z samochodu :). Jakie to proste.
żeby nie było, odwiedziliśmy jedno z tych setek magicznych miejsc (Duff McKeagan z Guns’N’Roses tam się hajtnał, Angelina Jolie była gościem, i jeszcze tłumnie celebryci, których fotografie na dużej ścianie są dowodem na wyjątkowość tego właśnie miejsca … ). Ślubów małżeńskich co prawda nie odnowilismy, ale miły Pan na „recepcji (???)” poza tym, że był miły i pozwolił zrobić kilka zdjęć wewnątrz to zdradził, że dziennie potrafią zorganizować 65 uroczystości! 15 min jedna, jakby nie liczyć da się ;).
Viva Las Vegas!